single-image

Dzieci są lustrem rodziców? Nie zawsze i nie tylko. Mają też swój charakter.

Aleksandra Broda

Istnieje wiele teorii, złotych myśli wybitnych ludzi, które mówią o tym, że dzieci są odbiciem swoich rodziców. Jeśli więc „przeszkadza” nam jakieś zachowanie, nawyki naszego dziecka, powinniśmy wyeliminować je najpierw u siebie. Czyli, w skrócie – to rodzice są przykładem dla dziecka. Nerwowi rodzice = nerwowe dziecko itp. I chociaż jest w tym wiele prawdy, czasami ma się nijak do rzeczywistości.

Znam rodziców, którzy wspierają swoje dzieci i nie mają problemów z nawiązywaniem znajomości, a jednak ich dziecko stroni od nowych znajomości. Jeśli chłopczyka „zje” trema i nie będzie chciał powiedzieć wiersza przed publicznością, to jest to wina rodziców? Naprawdę trzeba doszukiwać się złych metod wychowawczych? A może wystarczyłoby potraktować dziecko, po prostu jak dziecko, które ma swój charakter.

Albo inaczej – urodziły się bliźniaki i chociaż dostają tyle samo miłości i czułości, to jedno dziecko jest głośniejsze i nerwowe, a drugie spokojne i wyciszone. Czy to zasługa rodziców, czy może tego, że jednak dziecko, nawet te najmniejsze ma swój kod genetyczny, własną tożsamość i upodobania?

Znam rodziców, którzy po prostu są nerwowi. Często się stresują, mylą, a nawet zdarzy im się podnieść głos (kto z nas czasem tego nie robi?), a jednak dzieciaczki są zawsze opanowane, niezwykle skupione na czynnościach i nigdy się nie poddają.

A co z dziećmi, u których zdiagnozowano zaburzenia? Rodzice tak łatwo są oceniani przez innych – że nie potrafili zdyscyplinować dziecka, bo są leniwi. 

Najlepsza metoda wychowawcza wysiada, kiedy dziecko przeżywa „bunt”. Chociaż dla mnie nie ma żadnych buntów, jest odkrywanie świata i własnych emocji. Przykładowo – dziecko dostaje ataku płaczu i krzyku w sklepie, czy można wtedy powiedzieć, że dziecko jest odbiciem rodziców? Przecież sami nie jeden raz pisaliśmy o tym, że przeszkadza nam w takich sytuacjach wzrok gapiów i ich zbyt szybkie oceny, że nie potrafimy dziecka wychować.

Źle zinterpretowane wypowiedzi, że dziecko jest odbiciem swoich rodziców, mogą przygnębić rodzica. A nie ma nic gorszego od myślenia, że jest się złym rodzicem. Że całą naszą miłość, poświęcenie i czułość w stosunku do dziecka trafił szlag. Bo mamy wady, które dzieci widzą. Bo jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają te błędy. I okazuje się, że te nasze dzieci, z dużym prawdopodobieństwem „odziedziczą” te nasze skłonności do zmęczenia, smutku lub nerwów związanych np. z pracą. A teraz, pokazują te nasze błędy wychowawcze w postaci lęków, krzyków i bicia.

Nie bez przyczyny mówię tutaj o źle interpretowanych słowach. Ponieważ wiem, że to, jacy jesteśmy, ma duży wpływ na to, jakie są i będą nasze dzieci. To, jakie wartości im przekazujemy i to, że o nie dbamy, przytulamy, przyjdzie do nas ze zdwojoną siłą. Wychowamy wrażliwych ludzi, skłonnych do pomocy. Nie tylko nam, ale i całemu światu. Wychowanie dziecka to ciągła praca nad sobą! Ile razy ugryzłaś się w język? Ile razy myślałaś, że już nie dasz rady, a jednak dałaś? I ja wiem, że ty wiesz, że musisz dawać dobry przykład dzieciom.

Ale nie można popadać w tym wszystkim ze skrajności w skrajność. Dzieci potrzebują silnych rodziców. A silni rodzice to nie tacy bez wad. Silni rodzice to nie tacy spokojni, zawsze opanowani i nadzwyczaj mądrzy. Silni rodzice to tacy, którzy pokonują swoje słabości, chcą być lepsi, ale i akceptują swoje „wady”. A nawet potrafią te wady odwracać w żart albo robić z nich coś naprawdę pożytecznego.

I tak. Dzieci są odzwierciedleniem swoich rodziców, ale tylko w jakimś stopniu. Inne rzeczy wynikają z charakteru, upodobań i praw wieku. Pozwólmy dzieciom być dziećmi. Pozwólmy im mieć wady, nie nastawiajmy ich jak zegarki, dopóki nie krzywdzą nikogo zachowaniem. Nie dajmy sobie wmówić, że złość trzylatka to wina niedopilnowania rodziców, bo często tak nie jest. Pozwólmy im patrzeć na rodziców, którzy mierzą się z tym wszystkim (nie mówię tutaj o obarczaniu dziecka problemami, ale o pokazywaniu, że czasami są jakieś niedogodności). Pozwólmy rodzicom przygotowywać dzieci na dorosłe życie, w którym nie zawsze jest sprawiedliwość i zgodność charakterów. Dajmy szansę rodzicom kochać swoje dzieci, szanować je. Nie wszystko bowiem wynika z braku dyscypliny lub mankamentów rodziców. A każdy rodzic codziennie stara się dawać dobry przykład dzieciom, edukuje się, szuka sprawdzonych metod. A i tak dziecko to takie małe, osobne ziarenko – które weźmie to, co najlepsze, ale swojego charakteru nie zmieni. I w sumie to dobrze.

Rodzice pracują nad dobrym zachowaniem dziecka. Uczą je zasad funkcjonowania wśród innych – pokazują granice i dają przykład. Ale na to też potrzeba czasu i nie zawsze to jest wynikiem wad rodziców. Często to po prostu charakter dziecka i prawa jego wieku, o których się zapomina.

Dla wszystkich rodziców, którzy dają z siebie 100%, ale czasami w siebie wątpią. 

Zobacz również

# Ku przestrodze
close slider
TWOJA HISTORIA KU PRZESTRODZE (4)