single-image

Kryzys w związku nie przejdzie sam. A wyniszczy obie strony.

Aleksandra Broda

Rozmawiacie, ale to nie są tak intensywne rozmowy, jak kiedyś. No, właśnie. Kiedyś to każdy temat był ważny, ciekawy. Kilka zdań wymienionych w przelocie i wieczory milczenia. Niby się przytulacie, czasami nawet pocałujecie, ale brak iskier, a i chęci na to mało. Komplementy? Odeszły w zapomnienie. Chociaż chciałabyś usłyszeć coś miłego, to zastanawiasz się, kiedy ostatni raz to ty powiedziałaś dobre słowa w jego stronę.

Widzisz te wszystkie pary i zastanawiasz się, co one robią, że są takie szczęśliwe. Zazdrościsz koleżankom udanych związków. Co się stało z waszym? Najłatwiej powiedzieć, że „dzieci go zmieniły”, ale prawda jest inna. Nawet jeśli 90% czasu absorbują dzieci, to nie jest to powód, dlaczego wy czujecie się ze sobą co najmniej przeciętnie.

Wiesz, co jest następnym etapem takiej sytuacji, jeśli nie podejmie się odpowiednich kroków? Gniew i frustracja. Poczucie osamotnienia tak silne, że zaczyna boleć każda część ciała. I albo któreś z was się podda i odejdzie, albo będziecie w dalszym ciągu się ze sobą męczyć, zabijając powoli. Samotność jest jak trutka, a brak miłości i zainteresowania to trutka najskuteczniejsza. Zwłaszcza że żyjesz obok osoby, która kiedyś dawała Ci tyle szczęścia.

Nie. Nie wszystkie związki da się uratować. Jednak aby to ocenić, trzeba dużo ze sobą rozmawiać. Szybkie czasy spowodowały, że wydaje nam się, że „to samo minie”. Coraz rzadziej ludzie mają w ogóle odwagę, by usiąść i zapytać: „Nie czujesz, że coś w naszym związku się zepsuło?”. Coraz mniej odwagi, aby powiedzieć: „Czas coś zmienić”. Od tego właśnie się wszystko zaczyna. A przynajmniej powinno.

Później dopiero, po szczerych rozmowach, należy zacząć naprawiać. To nie będzie tak, że ty wyjdziesz z inicjatywą, że od tego momentu co tydzień robicie sobie wieczory dla siebie, albo rozwijacie swoje wspólne pasje. Najpierw szczera rozmowa. Określenie problemu i wspólne decyzje, co należy zmienić.

To nie jest łatwe. Bardzo często wiąże się to z niezrozumieniem, kłótniami. Być może usłyszysz, że przesadzasz. A być może i sama zrezygnujesz, bo wydaje Ci się, że nie macie czasu. Dzieci, dzieci – ciągle wymagają uwagi i poświęcenia. Nierealne jest, abyście teraz zaczęli naprawiać związek. Tak tylko myślisz. Być może znów w to uwierzysz, zrezygnujesz i się poddasz. Może obrócicie kota ogonem i znów wrócicie do punktu wyjścia.

I znowu będziesz zazdrościła koleżankom. I znowu będziesz zasypiać obok obcego mężczyzny, którego kiedyś znałaś na wylot. Znów będziesz czuła się nieszczęśliwa, a później sfrustrowana. I bardzo możliwe, że kiedyś znajdziesz się w takiej sytuacji, że zaczniesz żałować. Bo zrozumiesz, ile lat straciłaś. A mogłaś być szczęśliwa. I być może Twój partner też to zrozumie. Ale będzie za późno.

Zobacz również

# Ku przestrodze
close slider
TWOJA HISTORIA KU PRZESTRODZE (4)