single-image

Syndrom Zosi Samosi krzywdzi całą rodzinę: dzieci i partnera

Aleksandra Broda

Rano to ty jesteś inicjatorką najlepszych śniadań. Niezależnie, czy pracujesz, czy też nie – obiad zawsze wychodzi spod Twoich garnków. Później sama robisz pranie, sprzątasz, odrabiasz lekcje z dziećmi. Ty planujesz wizyty u lekarza, dbasz o finanse, płacisz rachunki. Robisz to wszystko nie dlatego, że partner Cię nie wspiera, ale dlatego, że uważasz, że wszystko zrobisz lepiej, szybciej, zgodniej.

Kiedy więc na horyzoncie pojawiają się ręce dzieci, ty, zamiast docenić ich chęć pomocy, mówisz: „Idźcie się pobawić. Ja sama sobie tu posprzątam”. Kiedy więc zza drzwi wychyla się partner i mówi: „Daj, ja to zrobię”, ty odsyłasz go z kwitkiem, bo przecież on nie potrafi segregować prania. Czujesz i wierzysz w to, że jesteś odpowiedzialna za cały ten bałagan i że tylko ty jesteś w stanie go ogarnąć.

Syndrom Zosi Samosi to nie charakter, lecz sposób życia. Tutaj warto powiedzieć o dwóch konsekwencjach, które wiążą się z wiecznym poczuciem obowiązku dbania o wszystko.

Pierwsza konsekwencja to brak budowania rodzinnych więzi. Kiedy nie dajesz partnerowi nawet szansy się wykazać, może on czuć się zraniony, niepotrzebny. Bardzo możliwe, że chciałby się zaangażować, ale to ty nie pozwalasz mu na to. Kiedy uważasz, że nie warto angażować dzieci w obowiązki, wyrządzasz im dużo krzywdy. Prawie każdą rzecz w gospodarstwie domowym można, a nawet trzeba robić wspólnie. Dla dzieci to frajda, nauka na przyszłość.

To przykre, ale konieczne, aby powiedzieć wszystkim Zosiom samosiom, że możne zdarzyć się sytuacja, kiedy ich partner, dzieci, zostaną bez mamy. Może to być krótki pobyt w szpitalu albo, niestety, poważna choroba. Oni wszyscy będą musieli sobie poradzić. Bez wcześniejszego doświadczenia, będzie im ogromnie trudno.

Drugą konsekwencją jest to, że chociaż wydaje Ci się inaczej, możesz w każdej chwili wybuchnąć. Możesz poczuć zmęczenie obowiązkami tak silne, że stwierdzisz, że dłużej nie dasz rady. To bardzo mocne obciążenie psychiczne, kiedy bierzesz na siebie obowiązki całej rodziny, zawodowe i jeszcze inne. Kiedy czujesz takie zmęczenie, dopada Cię również frustracja. Mimowolnie obwiniasz wszystkich dookoła, że to oni są sprawcami sytuacji: że Ci nie pomagają, nie wspierają, nie doceniają. To bardzo błędne i złe koło.

To oczywiste, że my, jako kobiety, chcemy być niezależne. Wiemy doskonale, że jeśli zrobimy coś same, to cała ta procedura przebiegnie szybciej i bez niespodzianek. Nie można jednak tak żyć. Na dłuższą metę to krzywdzące dla całego otoczenia. Nie można usprawiedliwiać tego charakterem. Warto rozejrzeć się dookoła i pomyśleć, czy my, aby na pewno nie krzywdzimy swoim zachowaniem bliskich. I czy my, nie krzywdzimy przy tym siebie. Samodzielność to bardzo ważna cecha, którą od najmłodszych uczymy nasze dzieci. Nie można jednak mylić jej z myśleniem o sobie, że jest się samowystarczalnym i najlepszym w tym, co się robi.

Zobacz również

# Ku przestrodze
close slider
TWOJA HISTORIA KU PRZESTRODZE (4)